Po godzinnej podróży taksówką zabraliśmy rachunek od kierowcy i w hotelu chłopaki walczyli z właścicielem biura o zwrot kasy... Trzeba przyznać że Jesus - szef Marlon,s Travel przyznał się do błędów organizacyjnych, przeprosił i oddał kasę, ale co przeżyliśmy stresów to nasze...
Noce w Peru są ewidentnie zimniejsze niż w Ekwadorze... Przyznaję się, że jestem zmarzluchem, ale tam była już moja temperatura graniczna... Spałam w koszulce z krótkim rękawem, na to koszulka z długim rękawem, długie, ciepłe spodnie i obowiązkowo skarpetki... Całość opatulona w śpiwór, prześcieradło, koc i narzutę na łóżko... Korki do uszu i byłam gotowa do spotkania z Morfeuszem ;)
Dobranoc...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Nastę pnego dnia Jesus załatwił nam darmowy transfer na lotnisko i o 12.10 siedzieliśmy już w samolocie do Limy... Bilet kosztował 115$ + opłata wylotowa 14,50 Soli...
Hmm... Jakoś nie bedę tęskniła za Cusco...