Na terenie Quivertree Forest Rest Camp znajduje się las drzew kołczanowych (śmieszne że szok!), Giants Playground (jakieś duże kamienie, ale nie doszliśmy) i najważniejsze – ferma gepardów... Przyjemność ta kosztowała nas 50 N$ za łebka...
Specjalnie czekaliśmy do godziny 17.00, bo wtedy odbywa się ich karmienie... Marcin wcześniej znalazł „kuchnię”, gdzie przygotowywano porcje świeżego mięsa, bo tutejsze gepardy nie tolerują padliny... Obrzydlistwo...
Pani przewodnik zaprosiła nas do zagrody, gdzie już czekała głodna cheetah... Wskoczyła na skrzynię, gdzie zaserwowano jej barana... Jadła w szybkim tempie, mlaskając z zadowoleniem... Można było wtedy do niej podejść i pogłaskać ją między uszkami... Zgadnijcie kto pierwszy pogłaskał kotka? :) :) :) Dla wszystkich nas był to pierwszy tak bliski kontakt z gepardem... Fajnie było...
I jeszcze jeden news – widziałam surykatki!!! Spełniona mogę już wracać do domu :)
Teraz kierunek Mariental... GPS wskazuje przybycie na 20.15, więc znowu dotrzemy po wschodzie słońca... Ale czemu Was to już nie dziwi? ;)
Buziole z samochodu od zmęczonych, szczęśliwych nas :)