Geoblog.pl    tonicc    Podróże    2010 Afryka dzika    Himba
Zwiń mapę
2010
26
paź

Himba

 
Nambia
Nambia, Kamanjab
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11234 km
 
W sumie trudno tam dojechać, ale gostek wczoraj telefonicznie udzielił nam dokładnych wskazówek... O 10.30 byliśmy już na miejscu, gdzie czekał na nas przewodnik Himba...

Normalnie taka atrakcja kosztuje 250 N$, ale nasz „złotousty” Marcin wywalczył 200 N$ za osobę... Reszta będzie na neta ;)

W wiosce w której byliśmy mieszka 8 mężczyzn, 24 kobiety i 43 dzieci... Niezły układ ;) W centralnym puncie zbudowana jest zagroda dla zwierząt hodowlanych typu kozy, kury, a wokół rozmieszczone są chaty... Wszystko po to, aby ochronić animalsy przed dzikimi zwierzętami... Ładne poświęcenie... Himba są przesympatyczni... Chętnie zgadzają się na zdjęcia, pozują, a potem chcą się zobaczyć na ekraniku aparatu... Warto nauczyć się ich zwyczajowych pozdrowień... I tak w języku Himba „dzień dobry” to fonetycznie „morro”, „jak się masz?” – „peribi”, na co odpowiada się „nałła” (takie „wszystko ok”). Całość powitania to typowy afrykański trzykrotny uścisk dłoni, podczas którego wymawia się formułkę: „morro-peribi-nałła”. „Dziękuję” to „okuhepa”... W chatach Himba praktycznie nic nie ma... W środku jest klepisko, dla pań zarezerwowana jest strona prawa, dla panów lewa, a śpi się na rozkładanych na noc skórach zwierzęcych... Przewodnik zaprezentował nam podstawowy ubiór pań Himba, łącznie z ubraniem ślubnym i ozdobami głowy... Później lekcja mycia bez wody, czyli okadzanie się nad dymem z ogniska, do którego dorzucane są ichniejsze specyfiki... Również zamiast prania Himba wolą „odświeżać” ubrania przy pomocy dymu. I najważniejsze – wcale brzydko nie pachną... Jest to specyficzny zapach dymu i trawy... Każda kobieta smaruje ciało miksturą, w skład której wchodzą ochra, masło i ziółka... Nadaje im ona ciemnopomarańczowy kolor skóry i stanowi naturalny filtr przeciwsłoneczny i chroni przed insektami... Miałyśmy przyjemność się tym wysmarować :) W wiosce zadawano nam pytania o męża, żonę, ilość dzieci i wiek... Każdy chciał się z nami przywitać, dzieci wchodziły na kolana, brudząc nas przy tym na maksa... Ale bardzo pozytywny feeling ;) Na do widzenia kupiliśmy jeszcze biżuterię hand made, rozdaliśmy dzieciakom lizaki i z żalem opuściliśmy wioskę... A wieczorem miało być disco ;)

Obiad w Kamanjab, kąpiel w basenie, żeby zmyć z siebie ochrę i zapach dymu... Kierunek Spitzkoppe, a droga coraz gorsza... Na poboczach stały kobiety z plemienia Herero w tradycynych strojach i zachęcały do zakupu... kamieni i bransoletek z PCV... Cóż...Pomimo miłej obsługi nie skorzystaliśmy ;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (27)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tonicc
Hania i Marcin
zwiedzili 13% świata (26 państw)
Zasoby: 110 wpisów110 76 komentarzy76 807 zdjęć807 3 pliki multimedialne3
 
Nasze podróżewięcej
14.10.2010 - 31.10.2010
 
 
23.10.2009 - 15.11.2009