Geoblog.pl    tonicc    Podróże    2010 Afryka dzika    SuperCamp
Zwiń mapę
2010
22
paź

SuperCamp

 
Nambia
Nambia, Bagani
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10398 km
 
Na nocleg wybraliśmy bardzo klimatyczne miejsce Ngepi Camp w miejscowości Bagani... Koszt 95 N$ za osobę... Rozłożyliśmy się na numerze 6 nad samą rzeką Okavango... Wieczorkiem ognisko, dobre jedzonko i nocne buszowanie po zaroślach w poszukiwaniu hipopotamków... Wow! Najbardziej zaskoczyły nas łazienki... Zresztą... Co będę pisać – zobaczycie na zdjęciach ;) Spanko o 21, bo jutro trzeba wcześnie wstać...

----------------------------------------------------------------

2010-10-23

Pobudka ok. 6 w zależności od namiotów... Chyba nigdy tak wcześnie nie wstawałam na wakacjach i to przez cały tydzień... Ale tutaj budzą Cię koncerty ptaków i porykiwania hipopotamków... Czad! :)

Szybkie śniadanie w postaci kaszek i kisieli, bo już nam się skończyło normalne jedzenie i już o 7.30 siedzieliśmy na łódkach mekoro (l.mn.) gotowi na rejs po Okavango... Mokoro (l.poj.) to długa, płaskodenna łódeczka, wydłubana z pnia drzewa kanoe i jest najbardziej efektywnym sposobem przemieszczania się na terenie delty... Aby zachować te wspaniałe drzewa dla przyszłych pokoleń, mekoro robione są teraz z włókna szklanego... Najpierw zostaliśmy przeszkoleni, że nie można wystawiać ani rąk ani nóg za łódkę, bo żyją tu hipopotamy i krokodyle... Of course obowiązkowo musieliśmy założyć kamizelki ratunkowe, ale jakbyśmy tak przypadkowo się wywrócili do wody, to mamy położyć się na brzuchu i... cieszyć wakacjami :) Oni na pewno nas wyłowią, no chyba że nie zdążą.... Dzięki ;) A z autopsji powiem, że jest to faktycznie takie bujające się i mało stabilne... Mokoro kieruje poler, który stoi na tyle łódki... Pływaliśmy 2,5 godziny, obserwując całe rodziny hipopotamów z odległości 30 metrów... Jak już było bardzo groźnie, to polerzy na wstecznym robili odwrót... Ale adrenalina!!! :) Wypad godny polecenia, koszt 160 N$...

Po rejsie spakowaliśmy samochód, sesja zdjęciowa w toaletach i dalej przed siebie...
Szybki obiadek zjedliśmy w miasteczku granicznym z Angolą – Rundu... Jakieś ichnie kanapki z kiełbasą i omletem + cola... Rewelka jeśli jest się tak głodnymi jak my... Po drodze mijaliśmy dużo malutkich wiosek z domkami z trawy, gdzie miejscowi sprzedają wyroby z drewna i gliny oraz pomarańczki...
W związku z asfaltem nie najlepszej jakości, często są tu roboty drogowe... I ograniczenia prędkości 80, 60, 40, a potem stoi pani ze znakiem stop i jak dojeżdżamy obraca go na zielony go! Prawie jak w F1 :)

Kierunek Grootfontein... Buziole :)

***

W Grootfontein pojechaliśmy zobaczyć 50 tonowy meteoryt, który spadł 80 tysięcy lat temu... Potężny... Tylko te biegające w koło kury średnio pasowały... Miało się wrażenie, jakby spadł komuś do ogródka :) Wjazd 20 N$ za osobę...


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (31)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
tonicc
Hania i Marcin
zwiedzili 13% świata (26 państw)
Zasoby: 110 wpisów110 76 komentarzy76 807 zdjęć807 3 pliki multimedialne3
 
Nasze podróżewięcej
14.10.2010 - 31.10.2010
 
 
23.10.2009 - 15.11.2009