Do Ica dotarliśmy o 9.30... Na śniadanie zaserwowali nam kanapki z zielonym chlebem z czymś w środku... Tak jak wyglądały, tak też smakowały :)
Przyjechał po nas zamówiony transport i pojechaliśmy do hotelu na pustynię... Po przebraniu się w wygodne i lekkie ubrania, pojechaliśmy z naszym kierowcą buggy poszaleć... Po prostu mega wyczes!!! Nasz crazy driver walczył z siłami fizyki, wjeżdżając i zjeżdżając na pełnym gazie z prawie pionowych wydm... Parę razy lecieliśmy kilka sekund w powietrzu, żeby później na ręcznym obrócić się nad urwiskiem... Później zjeżdżaliśmy na deskach tzw. sandboard... Ja z Ewcią na brzuszkach, bo jakoś nie chciałam stracić jedynek, a chłopcy próbowali sił stojąc... Wpuścić dzieci do dużej piaskownicy i ubaw co nie miara... Nasze wrażenia trudno opisać, ale piasek mieliśmy wszędzie... Dosłownie :) Całe szczęście mogliśmy wziąść tam prysznic, przebrać się i dawaj na kolejny bus...
Kupiliśmy na szybko tonę wafelków i inną zdrową żywność, i ledwie żyjąc o 12 wyjechaliśmy do Nasci... Koszt biletu autobusowego 35 Soli...